Halloween, czyli zwyczaj związany z maskaradą, który odnosi się do święta zmarłych, obchodzony w wielu krajach właśnie 31 października, dzień przed dniem Wszystkich Świętych. Zwyczaj, który jednym kojarzy się z kultem diabła drugim z dobrą zabawą, okazją do zorganizowania imprezy tematycznej, przybrania jednej z mrocznej postaci. Co roku coraz bardziej modniejsze staje się przebieranie, dziewczyny wymyślają różne, różniste makijaże i prezentują swój talent stylistyczny. Zdecydowanie jestem za tą drugą opcją i po prostu dobrą zabawą.
Dlatego już drugi rok z rzędu zorganizowałam u siebie imprezę Halloweenową. Nic wielkiego, zwyczajna domówka w gronie bliskich w nieco niezwyczajnym, bardziej mrocznym klimacie. Oczywiście tradycją stało się również drążenie dyni, każdy miał za zadanie wybrać sobie motyw i wydrążyć swoja dynię halloweenową. Uwielbiam takie wieczory, śmiechu i ubaw po pachy, zabawa świetna! Ja w tym roku wydrążyłam drzewo rodem z bajki o Królewnie Śnieżce, a po obu stronach drzewa nagrobki, czy wyszło strasznie, osądźcie sami. Nocą efekt jest całkiem niezły.
Naturalnie dynie robiły nam za idealne halloweenowe dekoracje, dodatkowo wykorzystałam dekoracje z zeszłego roku i znowu wyszło świetnie. Tego typu dekoracje dostaniecie wszędzie w internecie, wystarczy wpisać w google "dekoracje halloween" a wyskoczą przeróżne adresy sklepów internetowych, gdzie możemy zamówić dane gadżety. Ja swoje kupowałam w Rosmmanie, oraz w sklepach stacjonarnych typu "wszystko za 1 EUR". Wiele rzeczy możemy również zrobić sami, wystarczy trochę wyobraźni, odrobina kreatywności oraz czasu i można stworzyć naprawdę fajne rzeczy, a pomysłów w internecie znajdziemy masę, polecam zajrzeć na PINTEREST. Ja w tym roku niestety nie miałam czasu aby samemu coś stworzyć, więc użyłam tylko rzeczy z zeszłorocznej imprezy, zobaczcie sami jak to u Nas wygląda:
Na domówce, ważne są również przekąski, w tamtym roku piekłyśmy z koleżankami ciasteczka w kształcie palców oraz szponów, wyszyły naprawdę świetnie lecz w tym roku zabrakło czasu na diaboliczne przekąski i na stole królowały standardowe tortilki, niezastąpiona mozzarella oraz słone przekąski typu chipsy, nachosy i paluszki, nie mogło zabraknąć również owoców oraz deski z serami i wędlinami. Do tego drinki z oczami (żelki typu haribo, TROLI edycja na Halloween) i voila domowe Party Halloweenowe czas zacząć.
A Wy jak spędzacie tegoroczne Halloween? W swoim gronie czy wolicie bardziej klubowe klimaty? Obchodzicie tą tradycję czy jest Wam obojętna? Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie na ten temat. Piszcie w komentarzach, a tymczasem życzę Wam HAPPY-SCARY HALLOWEEN!!!
Dzisiaj krótko o mojej nowej pasji. To, że kocham zdjęcia oraz kocham fotografować pisałam już nie raz. Zaraz obok fascynacji do mody mogę śmiało powiedzieć, że fotografia to moja druga wielka miłość. Co prawda amatorsko fotografuje wszystko w koło, ale kto wie... mam zamiar poszerzać wiedzę oraz praktykę w tym temacie. Fotografuję wszystkim co mi wpadnie w ręce, od smartphona po moją lustrzankę. Ostatnim moim zakupem w tej dziedzinie jest dron, co prawda żaden wypasiony, raczej na początek zwykły do nauki latania, która okazała się wcale nie taka prosta jak mi się wydawało, no ale cóż, jak to mówią praktyka czyni mistrza i od czegoś trzeba zacząć.
Ja zaczęłam od zakupu drona firmy SYMA model X5SC, który jest idealny do nauki. Jego cena wcale nie była wygórowana, dorwałam go na przecenie z ok. 200 EUR na 58 EUR, a więc niezła okazja dlatego nie zastanawiałam się długo nad jego zakupem. Od jakiegoś czasu marzy mi się aby latać takim dronem, kręcić filmy i robić zdjęcia widziane z góry. W ostateczności poluję na Phantoma 4, ale to jak naprawdę nauczę się dobrze latać, co wymaga naprawdę nie małej wprawy i doświadczenia. Przede wszystkim trzeba ćwiczyć, latać, latać i jeszcze raz latać. To tak jak z jazdą samochodem, nie od razu potrafimy wykonać zatoczkę, ale systematyczność ćwiczeń i ciągłe ich powtarzanie daje nam wprawę. Dronem można nauczyć się latać samemu albo można zapisać się również na kurs. Ja narazie postawiłam na moje własne zdolności i ćwiczę sama. Czy mi wychodzi latanie? Napewno jeszcze daleka droga przede mną i poważnie zastanawiam się aby zapisać się na taki kurs, ale póki co podstawy ćwiczę sama na pobliskiej łące w parku.
Nie jest łatwo opanować tego typu sztukę latania, dron jest bardzo czuły na każdy ruch i póki co największy problem mam z tym aby do mnie wrócił. Minusem jest, że ten model jest bardzo lekki i unosząc się w górę od razu leci tam gdzie wieje wiatr dlatego najlepiej latać nim na wielkiej i otwartej przestrzeni, żeby nie wywiało nam go gdzieś na drzewo lub żeby nie wpadł do wody. Sprawę utrudnia również fakt, że nie można podpiąć pod stację sterującą smartphona lub tableta, gdzie w przypadku Phantoma jest to możliwe i możemy od razu obserwować na co ustawiona jest w danym momencie kamera oraz ustawić sobie odpowiednią perspektywę z jakiej chcemy kamerować lub zrobić zdjęcie. Lecz uważam, że na początek akurat to jest najmniej istotne, najważniejsze nauczyć się podstawowych manewrów oraz umiejętności opanowania sprzętu w przestrzeni powietrznej gdyż może również zagrażać. Warto też znać kilka zasad poruszania się tego typu zabawką, a mianowicie na własny użytek możemy latać tylko na wysokości do 30 metrów i nie dalej niż 100 metrów od danego obiektu. Jeśli natomiast chodzi o loty komercyjne, które często związane są ze świadczeniem usług takich jak wykonywanie zdjęć, kręcenie filmów, wymagają od operatora drona posiadania świadectwa kwalifikacji, a więc specjalnego dokumentu, który potwierdza umiejętność bezpiecznego sterowania urządzeniem, badań lotniczo-lekarskich oraz ubezpieczenia. Cały regulamin brzmi trochę rygorystycznie i zniechęcająco, ale nie odstrasza mnie od tego aby próbować dalej i zdobyć umiejętności odpowiednie do poruszania się w przestrzeni powietrznej tego typu dronem. Moim marzeniem jest robienie filmików oraz zdjęć widzianych z góry, aby jeszcze lepiej uchwycić momenty dla mnie ważne i wyjątkowe.
Czy jest tutaj ktoś kto interesuję się dronami i lata nimi? Podzielcie się swoim doświadczeniem oraz wskazówkami, będę bardzo wdzięczna.
Czas na post z serii jesienne nowości kosmetyczne. Dawno nic w tym temacie nie było, a więc najwyższy czas. Chcę Wam przedstawić kilka nowości jakie w ostatnim czasie nabyłam i przedstawić Wam ich krótką recenzję oraz co osobiście o nich sądzę. Jak już pisałam we wcześniejszych postach tej jesieni opanowała mnie mania na fiolety w różnych ich odsłonach oraz odcieniach. Dlatego kupiłam paletkę cieni do powiek w odcieniach i fioletów firmy REVOLUTION paletka nr.3, kolejną nowością jest baza pod cienie firmy DAX Cosmetics oraz żel utwardzający do paznokci SECHE VITE. Do mojej kolekcji pędzli do makijażu również dołączyły dwa nowe pędzle mojej ulubionej marki ZOEVA.
1. REVOLUTION Redemption Palette ICONIC 3 O tej paletce czytałam wiele pozytywnych opinii, widziałam na You Tubie, że dziewczyny chwalą ją sobie, naoglądałam się Vlogów i postanowiłam się również w nią zaopatrzyć. Wahałam się nad jej zakupem, ale teraz nie żałuję tego zakupu i już rozumiem zachwyt nad tym produktem. Piękne odcienie różu oraz fioletu idealne na jesienny sezon. Paletka posiada matowe oraz brokatowe kolory, z których jesteśmy stworzyć makijaż na każdą okazję. Bardzo zaskoczyła mniej jakość produktu, cienie są bardzo trwałe, a co najważniejsze ani trochę nie osypują się podczas ich nakładania. Zdecydowanie polecam ten produkt. Plusem jest również spory wybór odcieni, jest kilka rodzajów paletek w różnych kolorach, więc napewno każda z Was znajdzie coś dla siebie. Widziałam, że z tej firmy są też paletki do konturowania, z różami oraz rozświetlaczami do twarzy. Macie jakieś doświadczenie z innymi produktami tej marki? Osobiście zastanawiam się nad paletką z rozświetlaczami, czy ktoś może ma i używa?
2. Utrwalająca baza pod cienie CASHMERE EYESHADOW BASE DAX Cosmetics. Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem kupna jakiejś bazy pod cienie. Posiadam cienie różnych firm, od najtańszych do najdroższych, ale żadne z nich pomimo nawet dobrej jakości nie utrzymują się idealnie powyżej 8 godzin. Po tych kilku godzinach większość z nich roluję się i odznacza na powiece, dlatego właśnie zdecydowałam się na zakup bazy. Tą wyżej wymienioną poleciła mi moja Kasia i jak zwykle trafiła w dziesiątke. Ona wie czego ja oczekuję i co potrzebuję. Baza sprawdza się świetnie i jest idealna dla moich potrzeb. Ma konsystencję musu i łatwo się nakłada oraz szybko wchłania w skórę. Po jej nałożeniu cienie trzymają się zdecydowanie dłużej, a makijaż przez dłuższy czas wygląda na świeży.
3. Seche, Dry Fast Top Coat - Utwardzacz do lakieru. Utwardzacz ten w formie żelowej sprawdza się również idealnie. Kupiony również za poleceniam Kasi. Do tej pory używałam tylko i wyłącznie utwardzacza marki Essie Good to Go, którego nadal mam i jest równie dobry. Lecz po tym od SECHE mój maniciure wygląda na jeszcze bardziej błyszczący i elegancki, a lakier utrzymuje się na paznokciach jeszcze dłużej. No i jeszcze szybciej wysycha niż ten od Essie, a więc same plusy, zwłaszcza gdy na szybko muszę pomalować paznokcie.
4. Pędzle do makijażu firmy ZOEVA. Od dłuższego czasu używam do makijażu wyłącznie pędzli marki ZOEVA, które uważam za rewelacyjne i jedne z lepszych. Sprawiają, że makijaż jest jeszcze przyjemniejszy, a dzięki naturalnemu włosiu nakładanie produktów to delikatny masaż dla mojej twarzy. Czysta przyjemność! Tym razem do mojej kolekcji dołączył klasyczny pędzel do rozcierania cieni nr.222 oraz pędzel Wing Liner do nakładanie eyelinera nr.317.
A czy Wy macie doświadczenie z tymi produktami? Czekam na Waszą opinię na ich temat oraz inne wskazówki. Jakie produkty i marki kosmetyków do makijażu polecacie?
Pozdrawiam oraz miłego niedzielnego wieczora!
Ostatni weekend spędziłam w Polsce i co najważniejsze mogłam spędzić trochę czasu z Kasią! Niestety dzieli Nas około 800 km, ale nie przeszkadza Nam to w tym, aby widywać się w miarę regularnie. Odległość wcale się nie liczy, liczy się to, że jak już się spotkamy to nie umiemy się nagadać i nacieszyć naszym towarzystwem. Jedyny minus, że czas wtedy leci jak szalony i ani się obejrzałam siedzę na kanapie sama i piszę tego posta. Co nie znaczy, że ze sobą nie rozmawiamy, ponieważ doba dzisiejszych social mediów umożliwia kontakt niemal zawsze i wszędzie. Największy plus internetu i jak nie jedyny :p Ten post dedykuje mojej Kasi - bratniej duszy, najlepszej przyjaciółce, od której wiele się uczę, która mnie zawsze motywuje do działania i choćby nie wiadomo co się działo zawsze we mnie wierzy i mnie wspiera. Bez takich osób przy boku nasza egzystencja nie miała by sensu.
A to my dwie stare ciotki - klotki! Enjoy!
In
Memory,
Moje wspomnienia w obiektywie
Cóż jest lepszego od pięknych wspomnień?! #Moje wspomnienia w obiektywie
Co jest cudownego we wspomnieniach? To, że nikt i nic nam ich nigdy nie zabierze!!! Na zawsze zostaną z Nami i zawsze do nich możemy wrócić i nikt nie musi o tym wiedzieć. To one kształtują nasze życie oraz nasz pogląd na świat i otaczającą nas rzeczywistość. Niestety czasu cofnąć nie można, nic też dwa razy się nie zdarzy, dlatego ja swoje wspomnienia i najpiękniejsze oraz najważniejsze chwile uwieczniam w obiektywie aparatu, co też wcale nie jest łatwe, ponieważ chwile są tak ulotne, że cieżko czasem uchwycić je w tym najistotniejszym momencie jakim byśmy chcieli, ale gdy się już to uda to dopiero jest radość i satysfakcja. Moi bliscy śmieją się ze mnie i nazywają japończykiem, ponieważ nie wychodzę z domu bez aparatu. Faktem jest i muszę to przyznać, że czasem potrafię być męcząca, gdy zaczynam pstrykać ciężko mi przestać lecz pomimo, że dla niektórych moje hobby może wydawać się upierdliwe, lubię potem patrzeć na reakcję bliskich jak już obrobię fotki lub zmontuję film i widzę ich zadowolenie na twarzy. Każdy za pewnie przykłada inną wagę do zdjęć. Dla mnie to coś mega ważnego bez czego nie mogłabym żyć. Jestem bardzo sentymentalna i bardzo chętnie wracam myślami do dni, momentów oraz chwil, które wiele dla mnie znaczą, dlatego uwielbiam usiąść z albumem pełnym zdjęć i wspominać oraz pozytywnie się nastrajać, cieszyć się z tego co mam i z tego co już przeżyłam itp...
Tak, dobrze przeczytaliście! Uwielbiam albumy ze zdjęciami i staram się systematycznie je wywoływać. Co prawda z tą systematycznością bywa ciężko, ale przy takiej ilości zdjęć jaką robię ciężko wybrać mi tej najlepsze zdjęcia. Nie ma nic piękniejszego niż oryginalne wywołane zdjęcia. Do tej pory wracam do albumów z dzieciństwa i do jeszcze starszych, w których mogę oglądać zdjęcia rodziców i reszty rodziny, aż łza się w oku zakręci, a czasem również boki zrywam ze śmiechu. Technika tak poszła do przodu, że możemy mieć swoje wszystkie fotki i inne pliki zawsze przy sobie co też jest świetną opcją, w każdej chwili, jadąc autem, metrem czy lecąc samolotem możemy przeglądać nasze zdjęcia, za to lubię smartphony. Nie lubię tylko chwili gdy nacisnę coś źle i nagle okazuje się, że wszystkie moje zdjęcia trafił szlak. Wtedy potrafię się naprawdę zdenerwować. Moim ulubionym albumem jest zwykły album z białymi stronicami, które mogę obkleić zdjęciami, kolejną formą albumu jest właśnie mój blog, traktuję go jako formę pamiętnika ze zdjęciami, dzięki niemu mam również pewność, że moje zdjęcia dziwnym trafem nie znikną z orbity. No i oczywiście INSTAGRAM, mój codzienny album, w którym mogę umieszczać każde zdjęcia jakie chcę, od tych najgłubszych i spontanicznych po selfie czy też widokowo - krajobrazowych, którymi chciałabym się pochwalić całemu światu lub tymi z nowościami, które kupiłam w ZARZE i chciałabym się upewnić czy mój wybór rzeczywiście był trafny. Ostatnia formą albumów jakie również lubię są oczywiście ramki ze zdjęciami, które mam dosłownie prawie wszędzie aha no i zapomniałam wspomnieć o lodówce :p hihi. Jeśli brakuje mi albumów i miejsca w domu to resztę zdjęć trzymam w kartonach - kartonikach, też fajna opcja, zdjęcia się nie zniszczą i nie pogniotą, a jak fajne pudełko to nawet szkoda wyrzucić, a taka alternatywa jest idealna i to by było chyba na tyle.
A Wy wywołujecie jeszcze zdjęcia? Czy wolicie trzymać tylko na kompie czy też w telefonie? Może macie jakieś fajne stronki lub znacie sklepy gdzie można kupić jakieś ciekawe albumy? Będę wdzięczna za info. Tymczasem pozdrawiam i zostawiam Was ze zdjęciami.
Dzisiaj w niedzielę zawitało słońce w Monachium, nareszcie! Ubiegły tydzień minął szaro, ponuro oraz deszczowo. Dlatego gdy po przebudzeniu zobaczyłam za oknem promienie słoneczne nie mogłam zrobić nic innego jak złapać za aparat i wykorzystać dobrą pogodę oraz światło aby zrobić kilka fotek mojej codziennej, idealnej na jesienne spacery po mieście stylizacji. Tym razem postawiłam na wygodę oraz wykorzystałam to, że słoneczko jeszcze mocno przygrzewało i założyłam moją ulubioną ramoneskę, lecz by nie dać się zwieść pogodzie ubrałam ciepły szary sweter oraz do tego owinęłam się jeszcze moim ciepłym szalem. Do tego ciemne, idealne na tą porę dżinsy oraz wygodne sneakersy i ciepły, wygodny na długie spacery strój gotowy. Sweter kupiłam w nowo otwartym RESERVED w Monachium i sprawdza się idealnie na chłodne dni.
Na dzisiejszy spacer wybraliśmy się do pobliskiego pałacu Nymphenburg, jest to dawna rezydencja Wittelsbachów w Monachium. Wraz z parkiem stanowi jednolite założenie pałacowo - parkowe, zajmujące pod względem architektonicznym jedno z pierwszych miejsc w Europie. Osobiście kojarzy mi się z Schoenbrunn w Wiedniu, ale nie przebija go, kto był w Wiedniu to wie o czym mówię. Jest to jednak jedno z ulubionych miejsc monachijczyków na weekendowe spacery zwłaszcza gdy dopisuje pogoda, dowodem na to są dzikie tłumy przechadzające się po parku, lecz park jest na tyle duży, że każdy znajdzie tutaj dla siebie skrawek zacisza gdzie można odpocząć od zgiełku miasta. Poniżej kilka zdjęć mojej stylizacji oraz parku. Jak Wam się podoba taka stylizacja?
Kurtka - Vero Moda (stara kolekcja)
Sweter - RESERVED
Jeansy - ZARA
Sneakersy - REEBOK Classic
Szal - H&M
Torebka - Mohito Fashion
Okulary - Ray Ban