Koh Tao to niewielka wyspa położona na wschodnim wybrzeżu Tajlandii w archipelagu wysp Samui. Jest trzecia co do wielkości pośród 80-ciu innych wysp leżących tutaj. Na tą uroczą wysepkę możemy dostać się na kilka sposobów. Można wybrać opcje prosto z Bangkoku dojechać do Chumphon i stamtąd przepłynąć katamaranem, albo tak jak my, jechaliśmy z Krabi autobusem około 2,5h do prowincji Surat Thani, a stamtąd promem na wyspę Koh Phangan gdzie mieliśmy godzinną przesiadkę i stamtąd już około godzinki i jesteśmy na miejscu.
Koh Tao, zwana również Wyspą Żółwia, kiedyś była miejscem odosobnienia dla więźniów politycznych, a dzisiaj jest prawdziwym rajem, szczególnie dla nurków, którzy przybywają tutaj tłumami czego nie da się nie zauważyć. Wszędzie wkoło pełno sklepików, szkółek oraz agencji, które organizują wycieczki wraz z kursami nurkowania. Koh Tao zajmuje drugie miejsca na świecie pod względem wydanych licencji nurkowych PADI. Nie zawsze wyspa ta była znana z rajskich plaż oraz nurkowania, niegdyś znajdowała się tutaj baza piratów morskich, potem więzienie i w końcu przystań dla łodzi rybackich, które wciąż są charakterystyczne dla tej wyspy i możemy podziwiać je uśpione, kolorowe, dryfujące przy brzegu morza. Myślę, że każdy tutaj znalazłby coś dla siebie oprócz nurkowania, można tutaj odkryć piękne zatoki oraz ich urokliwe plaże, z których roztaczają się niezapomniane widoki. Wyspę można zjechać kursującymi tutaj na okrągło pikapami przerobionymi na taksówki albo wypożyczyć skuter. My wybraliśmy tą drugą opcję ponieważ lubimy być niezależni. Do większości przepięknych zatoczek zwłaszcza na wschodnim oraz południowym wybrzeżu wyspy możemy dotrzeć jedynie piechotą lub łodzią np. na Him Wong, Laem Thian leżące na północnym wschodzie, Tanote, Luek gdzie można spotkać rekiny rafowe. Mieliśmy to szczęście i przez w sumie przypadek okazało się, że nasz resort znajduje się przy jednej z piękniejszych plaż na wyspie, gdzie pomimo tego iż na tej małej wyspie jest sporo turystów i dużo się dzieje, znaleźliśmy ciszę i spokój. Plaża Haad Thien, zwana również Rocky Bay, czyli Skalista Zatoka jest jedną z najlepszych plaż Koh Tao. Woda ma tutaj niesamowity kolor, czysta i przeźroczysta, biały piasek zapada się pod stopami, a nad plażą pochylają się malownicze palmy kokosowe. Mimo tego, że plaża jest tak cudowna, raczej jest odludna, kto szuka ciszy i spokoju będzie zachwycony tym miejscem. Znajduje się tutaj Resort o tej samej nazwie The Haadtien Beach Resort Koh Tao, w którym spędziliśmy 3 noce i 4 cudowne dni i który polecam z czystym sumieniem. Osobiście uważam, że to jeden z najlepszych resortów na wyspie jeśli chodzi o lokalizację. A teraz zostawiam Was ze zdjęciami, które zrobiliśmy tuż po wschodzie słońca. Jak co dzień obudził mnie szum fal i brzask wschodzącego słońca. Otworzyłam oczy i wyjrzałam za baldachim, tak dobrze się spało, że nie miałam ochoty jeszcze wstawać. „Włóż tą czerwoną sukienkę, będą piękne zdjęcia przy wschodzie słońca" usłyszałam od męża. Tak zrobiłam i rzeczywiście, to był idealny moment na małą sesję w tym cudownym miejscu, które skradło moje serce. Ciekawa jestem co Wy sądzicie?
Kochani zapraszam, na nowy, krótki filmik z Tajlandii. To mała zapowiedź, zapewne pojawią się jeszcze inne filmiki, materiału nazbierało się dużo, teraz tylko przejrzeć i wybrać najlepsze. Co sądzicie o takich filmach, lubicie, podobają się Wam? Dajcie znać koniecznie.
Pozdrawiam i miłego niedzielnego wieczoru!
Po dwóch godzinach na statku, po przedarciu się przez zatłoczone i ruchliwe ulice Koh Samui, dotarliśmy do Lamai Beach, gdzie zameldowaliśmy się w naszym kolejnym i już ostatnim hotelu, Manathai Koh Samui. Miejsce to jak i nasz pokój zachwycił mnie swoim klimatem. Poczułam się jak w filmie Pożegnanie z Afryką, iście kolonialny klimat ma to miejsce, a to pewnie dlatego iż hotel ma już swoje lata. Rzuciliśmy walizki, przebraliśmy się i pobiegliśmy zapoznać się z obiektem i jego okolicą, wrzucić coś na ząb i odpocząć na plaży. Od zawsze marzyłam, aby podczas zimy uciec gdzieś w ciepłe kraje i w tym roku udało się. Odwiedziłam kraj o którym również marzyłam od dziecka. Ten wpis nie będzie poświęcony zwiedzaniu i tym co zobaczyłam, odkryłam i poznałam. Serię wpisów o Tajlandii zaczynam luźnym postem z jedną z moich plażowych stylizacji. Gdy zobaczyłam to miejsce z przepięknym widokiem na morze od razu w głowie miałam pomysł na sesję. I tak powstała pierwsza z wakacyjnych sesji w jednym z moich ulubionych bikini od marki CALZEDONIA w iście egzotycznym klimacie. Dajcie znać jak Wam się podoba, mnie strasznie podoba się tło na zdjęciach i widok na morze przy plaży Lamai, jednej z piękniejszej na Koh Samui. Miejsce było magiczne, przy okazji chcę Wam polecić ten uroczy i klimatyczna hotel Manathai, który znajduję się na wyspie Koh Samui. Więcej informacji podam Wam w innym poście, w którym opiszę więcej wskazówek jeśli chodzi o organizację tego typu wyjazdu. Tymczasem zostawiam Was ze zdjęciami. Miłego wieczoru.
Bikini - CALZEDONIA
Peniuar - NEW LOOK
Klapki - ZARA
Minął tydzień odkąd jesteśmy w Tajlandii. Kraju, które od dawna był na mojej liście miejsc, które bardzo chciałam odwiedzić. Naszą podróż zaczęliśmy od Bangkoku. Spędziliśmy tutaj niecałe 3 dni. Do Bangkoku przylecieliśmy w sobotę 31 marca o godzinie 11:30 tutejszego czasu. Dojazd do centrum zajął nam około godziny, ponieważ korki o tej porze były gigantyczne. Chcieliśmy jechać pociągiem, ale okazało się, że wcale nie bylibyśmy szybciej, a poza tym po tylu godzinach lotu, po prostu wygodniej było nam wsiąść w taksówkę. Po dotarciu do hotelu, padliśmy jak muchy ze zmęczenia, jak nigdy. A więc czas na krótką drzemkę i regenerację. Pod wieczór wychodzimy na miasto. Mieszkamy w dzielnicy Silom, nie jest to ścisłe centrum miasta, ale stąd już blisko. Nasza okolica tak nam się spodobała, że nawet nie pomyśleliśmy aby tego wieczoru iść gdzieś dalej. Znaleźliśmy świetną uliczkę z przepysznym Street Foodem i tam przepadliśmy. Klimat jak u mamy, jedzenie iście domowe. W Tajlandii typowe jest właśnie jedzenie na ulicy, zwane Street Food. To tutaj poczujemy prawdziwe smaki kuchni tajskiej i zjemy za śmieszne pieniądze, a tym samym poczujemy typowy tajlandzki klimat i to jest w tym najpiękniejsze. Tego wieczoru wracamy wcześnie do hotelu, ponieważ zmęczenie daje się szybko we znaki. Kolejnego dnia, budzimy się wypoczęci, jemy śniadanie i spontanicznie planujemy nasz dzień. Mieliśmy zwiedzić Wielki Pałac Królewski, a lądujemy poza Bangkokiem, w oddalonym ok. 80 km za miastem Damnoen Saduak, aby zobaczyć jeden z najbardziej popularnych tzw. Floating Market, czyli targu na wodzie. W drodze do tego miejsca, zdaję sobie sprawę jak bardzo biednie żyją tutaj ludzie, kolejne zderzenie z tajlandzką rzeczywistością widzę podczas rejsu na targu wodnym. Ktoś może powiem, że miejsce to jest przereklamowane, że tylko nagabują do kupna pamiątek. Tak, tak właśnie jest, ale to dzięki turystyce Ci ludzie zarabiają na życie, więc jeśli można ich przy tym wesprzeć, to uważam takie miejsca, za godne polecenia i MUST SEE! Wszędzie jest bieda, ale odwiedzenie tego typu krajów, daje wiele do myślenia. My, żyjący w Europie, gdzie Unia Europejska stara się i narzuca nam dosyć wysoki standard życia, możemy sobie nie zdawać sprawy, jak w XXI wieku ludzie jeszcze na świecie żyją. Oglądamy wiadomości, widzimy co się dzieje na świecie, ale nigdy tego nie zrozumiemy, póki bieda sama nas nie dotknie lub gdy nie zobaczymy tego na żywo. Jakie są więc moje wrażenia po pierwszych kilku dniach spędzonych w Bangkoku? Pierwsze dni czułam się trochę nieswojo, przyzwyczajona jednak do wysokich standardów i jakości życia jakie mamy w Europie. Czułam także żal i wyrzuty sumienia, że człowiek czasami narzeka, a tak naprawdę nie ma na co. Jestem zdrowa, zarabiam na tyle, że mogę zwiedzać świat, mogę pić czystą wodę z kranu, bez strachu o jakieś choroby, a tutaj? Tutaj ludzie myją garnki na ulicy, płucząc je w wielkich wiadrach, wodą niewiadomego pochodzenia. Pomimo tego wszystkiego ludzie tutaj wydają się być naprawdę szczęśliwi, są sympatyczni i baaardzo pomocni. Podsumowując Bangkok zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Czułam się w sumie jak u siebie, ogromna i głośna metropolia, która ma wiele do zaoferowania. Szczególnie potrafi wiele nauczyć, nowej kultury, podejścia do życia, ale przede wszystkim pokory!