Portofino było jednym z miejsc na mojej liście, o którym marzyłam już od dawna. Ligurię, region w zachodnich Włoszech odwiedziliśmy po raz pierwszy w 2012 roku, jadąc do Sanremo. Wtedy jednak skupiliśmy się bardziej na zwiedzaniu Lazurowego Wybrzeża we Francji. Od razu jednak wiedziałam, że chcę tam wrócić o odwiedzić inne równie piękne miejsca Ligurii. O Portofino marzyłam od dawna. Wreszcie udało się zaplanować długi listopadowy weekend we Włoszech, który postanowiliśmy spędzić po części w Toskanii i po części w Ligurii. Portofino leży ok. 25 km od Genui, do której także koniecznie chciałabym się wybrać, ale to już innym razem. Tym razem skupiliśmy się na tych najmniejszych miasteczkach. Portofino wzbudza wiele kontrowersji, nawet czytałam i słyszałam, że ludzie uważają je za miejsce snobistyczne.
Hmmm... Ja myślę, że albo się w tym miejscu zakochamy albo je znienawidzimy. To prawda, że da się tutaj poczuć nieco snobistyczny klimat. Wszędzie w koło przechadzają się bogaci Włosi, samo to, że życie i utrzymanie w tym mieście pozwala tylko tym, których na to stać. Nie jest to tania miejscowość o czym przekonamy się w pierwszej lepszej kawiarni. Lecz z drugiej strony, niech ktoś mi powie, gdzie we Włoszech jest tanio?! Włochy ogólnie są państwiem nie tanim. Wybierając się tutaj na wakacje czy weekend musimy się liczyć z odpowiednimi kosztami, a zwłaszcza w sezonie letnim. Kolejnym minusem tego miejsca może być dla niektórych ilość turystów, których tutaj nie brakuje o każdej porze roku. Szczerze myślałam, że przyjeżdżając tutaj w listopadzie nie będzie tak źle, jakże się myliłam. Auto musieliśmy zaparkować już 3 km od Portofino ponieważ wjazd do miasta był zamknięty, a lokalna policja pilnowała, aby turyście nie pchali się tam samochodami. Przyznam, że nie miałam z tym problemu, ponieważ wiedziałam, że spacer do Portofino będzie mile spędzonym czasem, a dodatkowo będę miała możliwość zrobienia więcej zdjęć oraz nazbierać materiał do filmu. Trasa okazała się bajeczna, a miasteczko gdzie zaparkowaliśmy Santa Margherita Ligure bardzo klimatyczne. Wybrzeże Liguryjskie jest przepiękne i napewno warto tutaj spędzić więcej czasu. Sami zobaczcie. Poniżej trasa, a raczej deptak w Santa Margherita Ligure.
Na wybrzeżu liguryjskim co roku odpoczywają miliony turystów, oprócz skalistych wybrzeży i uroczych miasteczek, znajdziemy tutaj równie urokliwe plaże, które mnie osobiście kojarzą się z latem w filmach z lat 60-tych. Jedynie nie zaznamy tutaj za bardzo spokoju, ponieważ wiele osób marzy o włoskich wakacjach właśnie w takiego typu miejscu.
Droga z Santa Mergherita Ligure do Portofino to ok. 3 km spaceru plus przepiękne widoki, które rekompensują wysiłek tym bardziej leniwym. Portofino skradło moje serce od pierwszej chwili, poniżej obszerna relacja, którą chcę Was przekonać dlaczego to miejsce tak bardzo przypadło mi do gustu. To miasto, to kwintesencja Włoch. Skaliste wybrzeża, urocze, kamieniste plaże, typowo włoska, przepiękna architektura, urokliwe kawiarnie i restauracje oraz wszędzie w koło włosi tworzący ten cudny klimat.
Wbrew pozorom, niech nie zwiedzie nas wielkość miasteczka, ponieważ jest tutaj co robić oraz co zwiedzać. My jednak mając ograniczony trochę czas, ponieważ w listopadzie, po zmianie czasu dzień tutaj jest jednak krótszy, zwiedziliśmy zamek Castello Brown. Łatwo do niego trafić, wiedzie tutaj droga z placu Piazzetta, która jest dobrze oznakowana. Aby wejść na teren zamku trzeba dokonać drobnej opłaty, ale nie pamiętam dokładnie ile zapłaciliśmy za wstęp chyba około 6 EUR za osobę. Niezwykła w tym miejscu jest panorama, możemy tutaj podziwiać ogromną część wybrzeża oraz samo Portofino z jego zatoką portową, gdzie stacjonują luksusowe jachty oraz łodzie.
Oprócz spaceru możemy wybrać również inny sposób dotarcia do Portofino. Dojedziemy tutaj autobusem, pociągiem lub łodzią. Tak jak wyżej wspominałam, my wybraliśmy się tutaj na piechotę, a wrócić postanowiliśmy drogą morską, co można uznać za kolejną wartą przeżycia atrakcję. To był niezapomniany dzień. Kolejne miejsce z listy marzeń, które udało mi się wreszcie zwiedzić, kolejne miejsce we Włoszech, które skradło moje serce oraz kolejne miejsce, do którego będę chciała wrócić. Portofino, cudownie było Cię poznać! Czy ktoś z Was był już kiedyś tutaj? Ciekawa jestem jakie są wasze odczucia co do tego miejsca? Piszcie w komentarzach jakie miejsca są na waszej liście marzeń, uwielbiam takie inspiracje.
Z Monachium wyjechaliśmy ok. godziny 2 w nocy, żeby na śniadanie być już w Pizie i jeszcze zdążyć zobaczyć się z bliskimi. Włochy przywitały nas wspaniałą słoneczną pogodą, a Piza dopiero co budziła się do życia. Nasz poranny spacer zaczęliśmy od placu Campo dei Miracoli i słynnej Krzywej Wieży w Pizie, która jest głównym celem chyba większości turystów, którzy przyjeżdżają tutaj aby przekonać się czy słynna dzwonnica rzeczywiście jest tak krzywa, jaką napotykamy na wielu fotografiach. Poranne słońce dopiero rozświetlało miasto, kawiarenki śniadaniowe budziły się do życia serwując najlepszą włoską kawę, a więc nie pozostało nam nic innego jak przysiąść w jednej z nich. Piza w moich wyobrażeniach wyglądała nieco inaczej. Była większa tak jak i krzywa wierza. Jednak w rzeczywistości to bardzo przytulne i klimatyczne miasto. Wszędzie jest blisko, spokojnie można spacerować i wszędzie dojść na piechotę. Napotkamy tutaj również wiele wąskich i klimatycznych uliczek, które we Włoszech uwielbiam, a w nich ukryte restauracje, serwujące pyszne sałatki z ośmiornicy, makarony oraz nieziemskie tiramisu. Jak zawsze polecam jednak oddalić się od centrum miasta i poszukać czegoś właśnie w tych uroczych uliczkach. Miasto dzieli na pół słynna rzeka Arno, przy której rozciąga się z obu stron deptak, trochę kojarzy mi się to miejsce z Florencją, a czemu to zobaczycie w kolejnych wpisach. W Pizie możemy spędzić kilka dni, jest tutaj wiele zabytkowych miejsc tj. kościoły, ale spokojnie wystarczy nam jeden dzień lub nawet kilka godzin. Wszystko zależy od tego jak chcemy spędzać czas. Gdy tylko znudzi się nam zwiedzanie już całkiem niedaleko jest z Pizy nad morze. Pisa jest bardzo dobrze usytuowanym miastem w Toskanii i może służyć za niezłą bazę wypadową. W mieście sprawnie działa kolej, którą dojedziemy wszędzie gdzie tylko zechcemy. Od Florencji po Cinque Terre, a nawet jak to się mówi, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu?! Tak, do Rzymu jest już stąd bardzo blisko. O Rzymie możecie przeczytać we wpisach z zeszłego roku, wpis znajdziecie w archiwum bloga z 2016 w miesiącach maj-czerwiec. Tymczasem zostawiam Was z fotorelacją z Pizy.
Cudowne spontaniczne i nieplanowane spotkanie w ukochanych Włoszech z najbliższymi, taki moment trzeba wręcz było uczcić!