Koh Phi Phi & Bamboo Island oraz słynna Maya Bay

13:00

Phi Phi, zespół dwóch wysepek, które chyba są jednymi z najczęściej odwiedzanych wysp w całej Tajlandii, wisienka na torcie i gwiazda Tajlandii oraz sprawca całego zamieszania dlaczego od dziecka pragnęłam odwiedzić ten kraj. Już tłumaczę dlaczego. Chyba jeszcze nie pisałam tutaj na blogu, że od dziecka moim ulubionym aktorem jest Leonardo DiCaprio, która z nas nie kochała się w nim po obejrzeniu go w roli Romea we współczesnej wersji „Romeo i Julia”, nie wspominając o roli Jacka w słynnym „Titanicu”. Od dziecka śledzę jego karierę i z wielkim zainteresowaniem oglądam każdy film z jego udziałem. „The Beach” po polsku „Niebiańska Plaża”, kolejny film z udziałem DiCaprio, niestety jeden ze słabszych. Moje zainteresowanie podczas seansu wzbudziła sceneria, a szczególne emocje wywarła scena kręcona właśnie na plaży Maya, która znajduję się na jednej z wysp Phi Phi, czyli Koh Phi Phi Don. Pamiętam jak zachwyciłam się wtedy tym miejscem i z nie dowierzaniem patrzyłam i zastanawiałam się czy rzeczywiście takie miejsca na ziemi istnieją, a potem pomyślałam, że skoro istnieją to ja chcę się tam kiedyś znaleźć. Dopiero kilka lat później gdy już był większy dostęp do internetu, sprawdziłam gdzie kręcone były sceny do filmu. I tak zrodził się pomysł aby zwiedzić Tajlandię. Co prawda miejsce to aktualnie nie przypomina miejsca z filmu, jest mocno zatłoczone co traci urok lecz jest równie piękne jak sobie wyobrażałam i napewno warto tutaj przyjechać, bo warto podążać za marzeniami. Tłumy ludzi jeszcze mnie nigdy nie odstraszyły. Wyspa dzieli się na Koh Phi Phi Leh, czyli mała Pi Pi, oraz na Koh Phi Phi Don, duża Pi Pi i bez wątpienia zaliczane są do jednych z najpiękniejszych na świecie, co daje kolejny powód aby odwiedzić to miejsce. Za nim nakręcono tutaj słynne sceny z filmu, wcześniej to miejsce było nieznane dla turystów. Odkryte ledwie 30 lat temu stanowiły kwintesencję raju na ziemi, maleńkie wyspy bez żadnej infrastruktury, urwiste klify, bujne lasy, bajeczne zatoczki, plaże oraz rafy koralowe istny raj. Ich piękno wywołało napływ tłumów turystów, a dodatkowo w grudniu 2004 roku tsunami dokonało tutaj tragicznego spustoszenia. Na dzień dzisiejszy po zniszczeniach nie ma już śladów, bynajmniej na Maya Bay już ich nie widać. Na Koh Phi Phi Don zniszczenia są jeszcze minimalnie widoczne, wyspa wciąż się rozbudowuje. Pomiędzy palmami stają hotele, a na niewielkiej przestrzeni powstały sklepy i sklepiki, zabierając miejsce piasku i plaży za to coraz więcej betonu. Tak jak pisałam powyżej tak czy inaczej warto się tutaj wybrać. Mała Pi Pi jest niezamieszkała, ogromna skała wystająca stromo nad powierzchnią morza, porośnięta wiecznie zielonym lasem deszczowym, cicha, spokojna urzeka swoim nieskażonym pięknem. Podczas rejsu na około Koh Phi Phi Leh dopływamy do Groty Wikinga, nazwa ta wzięła się od znalezienia wewnątrz starego malowidła nieznanego autorstwa, przedstawiającego długie łodzie w wiosłami. Jaskinia ta słynie z pozyskiwania cenionych głównie przez chińskich restauratorów z Bangkoku czy też Hongkongu, gniazd jaskółczych, które zbiera się na potrzeby zup. Zupa z ptasich gniazd, do której wykorzystuje się substancję, stanowiącą dla ptaków budulec gniazd. Składa się z alg, mchów i trawy zmieszanych ze śliną salangan - ptaków z rodziny jerzykowatych. Zupa zawiera dużo wapnia, żelaza, potasu i magnesu. Chińczycy zapewniają, że zupa ma wybitne wartości odżywcze, które wpływają na trawienie. struny głosowe, leczy astmę oraz poprawia libido. Największym importerem ptasich gniazd jest Hongkong, gdzie miska zupy kosztuje od 20 do 100 dolarów lecz najwyżej cenione są te zbierane w wapiennych skałach tajlandzkich wysp, gniazda czerwone, a ich kilogram kosztuje nawet do 10 tys. dolarów!!! Naszą jednodniową wycieczkę na wyspy Phi Phi zakończyliśmy na równie rajskiej wyspie Bambusowej, Bamboo Island. To prawie płaska i wiecznie zielona, połyskująca białym delikatnym piaskiem rajska wysepka, którą można obejść w 30 minut dookoła. Idealne miejsce na odpoczynek od tłumów turystów i dla fanów snorkelingu, rafa koralowa zaczyna się już 50 metrów od linii brzegowej. Miejsce to było idealnym punktem na zakończenie tego niezwykłego dnia. Wybierając się do Tajlandii nie zniechęcajcie się do tego miejsca, szkoda było by nie zobaczyć tego co natura stworzyła najpiękniejsze. Jeśli przeraża Was wizja tłumów turystów, wynajmijcie sobie prywatną łódź i wybierzcie się tam jeszcze przed wschodem słońca, a wtedy będziecie mieli gwarancje, że poczujecie się tak jak Leonardo DiCaprio podczas kręcenia scen do filmu „Niebiańska Plaża”, bo nie zastaniecie tam jeszcze żywej duszy. Niektóre hotele mają w ofertach takie wycieczki, wypływa się wtedy o 4 rano no i cena jest wtedy również podwójna, ale ja mam taki plan jak będę tam następnym razem. Moim marzeniem jest uchwycić to miejsce z drona, a niestety na wyspie jest to nie możliwe bo jest zakaz latania dronami jedyna możliwość puścić go z łodzi, a więc sami widzicie… muszę tam wrócić.

You Might Also Like

1 komentarze

  1. Miałam podobnie jak Ty - zapragnęłam zobaczyć Phi Phi po filmie "Niebiańska plaża" (btw. też kocham Leo miłością bezgraniczną :) ), poza tym Tajlandia była moim pierwszym azjatyckim krajem i właśnie dlatego moment, w którym zobaczyłam słynne wysepki pamiętam do dziś! Byłam poruszona widokami, kolorem wody i tym, że w ogóle tam jestem! piękna przygoda :)

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images

Subscribe