Koniec października i początek listopada było mi dane spędzić w moich ukochanych Włoszech i to właśnie wtedy odwiedziłam po raz pierwszy wymarzoną Toskanię, a przy okazji zahaczyliśmy o część Ligurii, w której już kiedyś byliśmy lecz z całkiem innej strony. Do Toskanii z Monachium mamy bliżej niż do Polski, więc śniadanie jedliśmy już w Pizie wraz z naszymi bliskimi. Było cudownie, a Piza o poranku, przy jesiennym wschodzie słońca odrazu dała się polubić. Lecz to nie o Pizie będzie w tym poście, a o Forte Dei Marmi, małym miasteczku położonym nad morzem, zwanym również włoskim Monako. Idealna baza wypadowa, jeśli wolicie morze, ale przy okazji chcielibyście zwiedzić trochę Toskanii. Miejsce to od dawna było na mojej liście. Forte Dei Marmi, to urocze miasteczko pełne blichtru oraz wielu turystów. Oprócz długiej, pięknej plaży, znajdziemy tutaj urocze, wąskie uliczki z typowo włoską zabudową i knajpkami oraz butikami znanych projektantów jak np. Gucci, Prada, Louis Vuitton, Miu Miu, La Martina. Poza tym łatwo można tutaj spotkać kogoś znanego, nam udało się natknąć Pierluigi Collina, znany włoski sędzia piłkarski. Od razu poznałam tą jego łysinkę i wyłupiaste oczy. Miejsce to ma swój niesamowity urok, co prawda było już po sezonie, ale turystów nie brakowało, jedynie czego mi brakowało to odpowiedniej temperatury, bikini i plażowania, ale to następnym razem. Tym razem nastawieni byliśmy na zwiedzanie. W planie mieliśmy zwiedzić Pizę, Florencję, Portofino oraz Cinque Terre. Dlatego to właśnie jeden z pięciu postów, które pojawią się na blogu.
Moje pierwsze wrażenie po przybyciu do Forte Dei Marmi, było jakbym znalazła się na Rodeo Drive, co prawda w Los Angeles jeszcze nie byłam, ale uwielbiam amerykańskie kino i to właśnie w amerykańskich produkcjach napatrzyłam się na miasto Aniołów, które również jest na mojej liście miejsc, które chcę odwiedzić. W każdym bądź razie nie znając jeszcze USA, w tym małym włoskiem miasteczku poczułam się jakbym już tam była. Muszę stwierdzić, że wiele jest miejsc w Europie, które z amerykańskich filmów kojarzą mi się z USA. Hmmmm... pozostaje pytanie czy to amerykanie tak bardzo zachwycili się europejską architekturą i kulturą, że to właśnie na niej wzorują swoje domy, miasta itp... Może kiedyś o tym napiszę, jak już wrócę z wyprawy po Stanach, kiedyś ta chwila nastąpi. Wracając jednak do Forte Dei Marmi, krótko podsumowując jest to właśnie jedno z tych miejsc, w których uwielbiam być i za które tak bardzo kocham Włochy.
Samo centrum miasta jest nie wielkie, idąc jednak jego główną ulicą, dochodzimy do długiej promenady, która w obydwu kierunkach łączy się z kolejnym i miejscowościami, a na środku rozciąga się długie molo idealne na jesienne spacery. Uwielbiam morze co prawda wolę je w upalne, letnie dni, ale w ten jesienny weekend pogoda równie nam dopisała i widoki były wspaniałe.
Forte Dei Marmi chyba najbardziej zauroczyła mnie o zachodzie słońca. Zupełnie inne kolory niż podziwiamy podczas letnich wieczorów. Nie mogłam nacieszyć oczu tymi odcieniami różu i fioletu. Coś niesamowitego, zobaczcie sami.
Miejsce, to na długo zostanie w mojej pamięci i przypuszczam, że jeszcze tutaj wrócimy. Myślę, że latem może być tutaj całkiem przyjemnie. Piękne miejsce!
Dzisiaj mam dla Was propozycje moich kosmetycznych nowości od marki ORIGINS. Jakiś czas temu testowałam ich słynne maski do twarzy, które sprawdziły się świetnie na mojej skórze i wracam do nich bardzo chętnie. Dlatego właśnie postanowiłam wypróbować inne produkty tej marki. To właśnie o nich będzie ten post. Marka ORIGINIS stawia na naturę dlatego produkty tej marki bazują na składnikach roślinnych oraz aromatycznych olejkach. W latach 90-tych świat, a szczególnie USA przeszła fala miłości do wszystkiego co naturalne oraz ekologiczne. Fala ta płynie do dzisiaj i zalewa również Europę. Marka ORIGINIS pochodzi właśnie z USA i była jedną z pierwszych, które promowały naturalne i ekologiczne kosmetyki, opakowania powstawały z recyklingu, a koncepcja ich sklepu zaskakiwała możliwością testowania każdego z ich produktu. Teraz już nikogo to nie dziwi, a tego typu kosmetyków jest mnóstwo na rynku. Sama marka ORIGINIS należy aktualnie do koncernu Estee Lauder czy nadal jest wierna swojej eko filozofii? Dla mnie pozostaje to pod znakiem zapytania, choć firma ORIGINIS rozwija swoje zaangażowanie w tematykę dotyczącą naszej planety, a jej filozofia wzbudziła we mnie duże zainteresowanie dlatego postanowiłam wypróbować ich kilka produktów do pięlęgnacji twarzy.
Trzeba przyznać, że marka rozpieszcza swoich klientów i przy zamówieniu online dorzuca wiele testerów i próbek do przetestowania, które możemy same sobie wybrać. Lecz wracając do tego na jakie produkty się skusiłam. A więc ydecydowałam się przetestować słynny krem na dzień z serii GinZing Energy - boosting Moisturizer. Jest to bardzo lekki produkt, beztłuszczowy, który ma za zadanie nawilżyć naszą skórę oraz sprawić, że nasza twarz będzie promieniała blaskiem. W jego skład wchodzi żeńszeń właściwy praz ziarna kawy, które mają za zadanie zrewitalizować skórę. Stosuję ten krem już od dłuższego czasu i rzeczywiście moja skóra jest bardziej promienna oraz rozświetlona. Jedyny minus w moim przypadku, że kupiłam tą lżejszą wersję i jednak na jesienne, zimne dni jest trochę za słaba. Teraz gdy pogoda zrobiła się już iście zimowa, moja skóra potrzebuje czegoś mocniejszego, ale nie oznacza to, że krem nie spełnia swoich oczekiwań, wręcz przeciwnie, polecam jak najbardziej.
Kolejnym produktem jaki chciałam przetestować był Clear Improvements Powder. Z tej serii mam również maseczkę, która oczyszcza pory i którą bardzo lubię, a tym razem zamówiłam puder pod tą samą nazwą Clear Improvement™ Active Charcoal Exfoliating Cleansing Powder do oczyszczania twarzy, który ma w składzie węgiel drzewny e jego najczystszej formie. Zadaniem pudru jest oczyszczenie skóry twarzy z toksycznych substancji oraz jej delikatne złuszczenie. Wbrew pozorom, gdyż można pomyśleć, że węgiel jest brudny, jest on jednym z najlepszych składników, które oczyszczają i wyciągają niepożądane zanieczyszczenia, która zatykają nam pory. Puder wystarczy połączyć z odrobiną wody i wmasować delikatnie w skórę twarzy. Efekty widać i czuć od raz. Moja skóra twarzy jest natychmiast oczyszczona i delikatna w dotyku, widoczność porów zredukowana. Polecam jak najbardziej!
Ostatnim produktem jaki zamówiłam jest peeling do twarzy GinZing, Refreshing Scrub Cleanser , który jest chyba moim ulubionym produktem tej serii. Tak jak wyżej opisany krem z tej samej serii, w swoim składzie również zawiera żeńszeń właściwy oraz ziarna kawy dodatkowa znajdziemy tutaj wosk palmowy oraz jojobę. Składniki te mają za zadanie złuszczyć skórę tym samym pomagając odblokować pory. Z własnego doświadczenia mogę Wam powiedzieć, że skóra natychmiast staje się gładsza (uwielbiam ten efekt) oraz odświeżona. Gdy użyjemy kremu efekt jest podwójny i taki jakiego oczekiwałam
Produkty naprawdę godne polecenia. Zaznaczam jednak, że moja cera jest mieszana ze skłonnością do przetłuszczającej się. Latem bardziej tłusta, a zimą bardziej sucha. Nie ma dużych problemów ze skórą, ale chyba dlatego, że staram się im zapobiegać używając rzetelnych kosmetyków.
Pozdrawiam i ciekawa jestem jakie są wasze ulubione produkty do pielęgnacji.
Jest 2 wrzesień godzina 6 rano. Za oknami jeszcze ciemno, ale już widać brzask słońca. Wyskakuje z łóżka, łapię za aparat i pędzę na plażę, aby uchwycić tzw. złotą godzinę. Cisza i tylko ja, mój aparat, rajska plaża i szum oceanu. Tak! Jestem w raju i nie chcę stąd wyjeżdżać. Niestety to już ostatnie chwile dlatego tak się cieszę, że mogłam je spędzić tak jak uwielbiam z aparatem w ręku. Takie miejsca to raj dla fanów fotografii, bynajmniej dla mnie. Dlatego zobaczcie sami jak uchwyciłam nasz ostatni poranek na Seszelach i koniecznie napiszcie czy Wam się podoba.
Planując wyjazd na Seszele, długo zastanawiałam się czy zorganizować wszystko na własną rękę, tak jak zawsze robię i najbardziej lubię, czy jednak wykupić zorganizowaną wycieczkę z biura turystycznego. Dużo czytałam, zbierając wszystkie pomocne informację co do wyjazdu na całkiem nowy dla nas kontynent. Tak daleko jeszcze nie byliśmy, więc zależało mi aby dobrze przemyśleć wszystkie za i przeciw. Oprócz internetu gdzie znajdziemy wiele pomocnych wskazówek i informacji postanowiłam, że jednak wybiorę się również do biura turystycznego, ale jak szybko tak weszłam tak szybko wyszłam. Zero wiedzy na temat Seszeli i średnio kompetentna pracowniczka, loty i hotele droższe niż te które ja w internecie znalazłam, a więc opcję biura wykluczyłam natychmiast. Serio, nie cierpię latać z biur, oni niczego więcej nie załatwią niż sami sobie wszystko zorganizujemy, jedynie co to zgarną więcej kasy.
Pewnego wieczoru natknęłam się na pewnego bloga, w którym przeczytałam, że jednak warto wszystko zorganizować sobie przed wylotem, noclegi, a przede wszystkim transfer zwłaszcza kiedy nie chce się siedzieć tylko na jednej wyspie. Jakieś dwa lata temu, przeglądając You Tube i oglądając moje ulubione vlogi podróżnicze, natrafiłam na Ralfa, który zauroczył mnie swoimi filmikami i opowieściami o Seszelach. Potem odkryłam, że pracuje dla pewnego portalu internetowego SEYVILLAS, weszłam na ich stronę i od razu wiedziałam, że to będzie idealna alternatywa pomiędzy biurem turystycznym,a organizowaniem wyjazdu na własną rękę. W sumie przez dwa lata obserwowałam ich stronę, oglądałam ich filmiki na You Tube, na których możemy zobaczyć i usłyszeć opinię klientów korzystających z ich usług, poszukałam również opinii u blogerów i natknęłam się tylko i wyłącznie na same pozytywne opinie. Dlatego ostatecznie padło, że lecimy na Seszele z SEYVILLAS. Już wyjaśniam o co chodzi. SEYVILLAS to Team, który specjalizuje się właśnie w wiedzy na temat Seszeli i oferuje nam pomoc w zorganizowaniu urlopu na rajskich wyspach Seszeli. Można powiedzieć, że jest to biuro turystyczna, ale specjalizujące się jedynie w Seszelach. Seyvillas oferują przeloty, hotele oraz przewodników na wszystkich zamieszkałych wyspach Seszeli. To profesjonalna ekipa ludzi, która pomoże nam 24 h na dobę podczas wszelkich wątpliwości. Jeśli planujecie wakacje na Seszelach to zachęcam do odwiedzenia ich strony, można się z nimi skontaktować w języku niemieckim, angielskim, francuskim oraz włoskim. Dzięki ich stronie www.seyvillas.com możemy zarezerwować przelot wraz z transferami, noclegi, firma oferuje oczywiście ubezpieczenie i przekonałam się na własnej skórze, że dokonaliśmy dobrego wyboru. Choć drugi raz już organizowałabym już wszystko sama, choć tak naprawdę przy współpracy z Seyvillas zorganizowano nam transfery miedzy wyspami i hotelami, a lotniskiem, resztę wyszukałam samodzielnie. Poniżej screeny ich strony internetowej.
Zanim podjęłam ostateczną decyzję, prześwietliłam jeszcze internet porównując ceny lotów i noclegów. Mówiąc w skrócie ceny były wszędzie porównywalne. Niestety najdroższy lot z Monachium, jak niestety wszystkie loty stąd. Opłaty lotniskowe są tutaj jedne z najwyższych dlatego i ceny biletów wyższe niż z innych miast, ale dojazd do innego miasta autem lub pociągiem równał się podobym kosztom, więc odpuściliśmy. Wystarczy, że czekała na nas 6 godzinna przesiadka w Abu Dhabi. Bezpośrednio na Seszele dolecimy z Frankfurtu nad Menem, skąd bezpośrednio latają linię CONCORD, ale ponąć Air Seychelles mają zacząć również latać bezpośrednio z Monachium. Bezpośredni lot trwa ok 10 godzin, my tak jak już wspominałam przesiadaliśmy się w Abu Dhabi. Lot z Monachium do Abu Dhabi trwa ok. godzin, a z Abu Dhabi jeszcze jakieś 4,5 do 5 godzin lotu. Wykupiliśmy lot arabskich linii lotniczych właśnie z Abu Dhabi, ETIHAD. Nie będę za dużo pisać o tych liniach, ponieważ spodziewałam się czegoś więcej, a lot był opóźniony, a obsługa w samolocie trochę nie ogarnięta. Dwa lata temu lecieliśmy do Dubaju liniami LUFTHANSA i standard lotu był o wiele wyższy. Wracając do tematu, na Seszele dostaniemy się różnymi liniami i bez większych problemów. Na miejscu również nie ma problemu z komunikacją, wszędzie dostaniemy taksówkę lub lokalni mieszkańcy oferuję prywatny transfer. Czy to na lotnisku czy w porcie, znajdują się malutkie biur turystyczne lokalnych firm, które chętnie udzielą nam wszelkich potrzebnych informacji. Z Mahe na inne wyspy dostaniemy się jedynie łodzią, lub kolejnym, ale już nieco mniejszym samolotem, te jednak latają tylko na Praslin i jeszcze kilka innych wysp, na których znajduje się lotnisko. Większość wysp jest tak mała, że nie ma opcji na pas startowy, jedyna opcja to wynajęcie helikoptera, co również jest możliwie. Podsumowując, jeśli zastanawiacie się aby wybrać się na Seszele na własną rękę to jak najbardziej polecam. Pomimo, że wyspy są tak bardzo oddalone i ma się wrażenie, że człowiek trafił na koniec świata, to turystyka jest tutaj już rozwinięta na dosyć wysokim poziomie, a ludzie mili i pomocni. Wiele hoteli oferuje się na www.booking.com także bez problemu znajdziemy odpowiadające naszym wymaganiom noclegi. Sugeruję jednak zajrzeć na stronkę www.seyvillas.com ponieważ mają oni chyba największy wybór hoteli, prywatnych domów, bungalowów czy willi. Ekipa Seyvillas regularnie i osobiście nadzoruje dane obiekty i mają szybki dostęp do promocji na dany hotel itp. a zdjęcia dokładnie odzwierciedlają wszystkie obiekty, które znajdują się na ich stronie.
Istotną informacją jest kwestia wiz i szczepień, a więc lecąc na Seszele nie potrzebujemy wizy, otrzymujemy wizę turystyczną przy wjeździe. Już w samolocie stewardessa rozdaje potrzebne do tego formularze, aby wypełnić je już w samolocie, nie tracąc potem czasu. W formularzu wpisujemy podstawowe dane osobowe, numer paszportu. Formularz zawiera również kilka pytań dotyczących naszego zawodu i tego po co przyjechaliśmy, jak długo zostaniemy i gdzie będziemy zameldowani. Zanim opuścimy lotnisko czeka nas jeszcze rozmowa z urzędnikiem, przekazujemy mu wypełniony formularz wraz z paszportem do kontroli po czym urzędnik zadaje identyczne pytanie, na które odpowiedzieliśmy w formularzu. W naszym przypadku trwało to kilka minut, Pani była bardzo uprzejma i szybko życzyła nam udanych wakacji. Co do szczepień to nie potrzeba nam żadnych dodatkowych, ważne żeby mieć aktualne wszystkie podstawowe szczepienia typu wirusowe zakażenie wątroby typu A i B, tężec, odra, różyczka, wścieklizna, zapalenie przyusznic, ale te wszystkie szczepionki każdy z nas powinien mieć i regularnie powtarzać. Tak czy inaczej, radzę tak jak ja zrobiłam, wybrać się z kartą szczepień do swojego lekarza i sprawdzić czy nie musimy zrobić szczepionki tzw. przypominającej. Po za tym napewno warto zabrać ze sobą mini apteczkę, nigdy nie wiadomo jak nasz organizm zareaguje na innym klimat czy wodę.
Poniżej przedstawiam Wam propozycje hoteli, które my wybraliśmy i które były dla Nas idealne pod każdym względem.
Pierwszych pięć dni spędziliśmy na La Digue w hotelu PATATRAN VILLAGE HOTEL. Idealnie położony hotel, chyba nie ma lepszego na wyspie jeśli chodzi o miejscówkę. Widok na ocean, własna plaża oraz dodatkowo odkryty basen. Przemiła i pomocna obsługa, ochrona 24h na dobę. Dobre lokalne śniadania, świeże owoce i ogólnie duży wybór. Również niczego sobie restauracja. W głównym budynku hotelu znajduję się kilka pokoi, po za tym obiekt dysponuje osobnymi domkami o różnych standardach. Nie jest to nowoczesny obiekt, ale ma swój wyjątkowy, kreolski klimat. Oboje z mężem byliśmy zachwyceni, szczególnie widokiem z tarasu no i nieziemską plażą.
Na Praslin wybraliśmy obiekt COLIBRI Hotel i tutaj też mieliśmy nasz własny domek. Hotel Colibri otoczony jest tropikalnym ogrodem i oferuje przestronne domki z balkonem lub tarasem z widokiem na miejscowość Baie Ste Anne. Do dyspozycji Gości jest restauracja nad brzegiem morza oraz odkryty basen. Nie ma tutaj plaży, jest strome zejście schodami do oceanu, a miejsce jest idealne na snorkeling. Obsługa na poziomie, bardzo pomocna, domek cudowny, czysty i przestronny. No i znowu zapierający dech w piersi widok.
Na Mahe, również trafił nam się prześliczny hotel w cudownej destynacji HOTEL CROWN BEACH usytuowany tuż nad brzegiem oceanu indyjskiego w malutkiej miejscowości Pointe Au Sel. Tutaj już było bardziej nowocześnie, w poprzednich hotelach podobał mi się ten stary i typowo kreolski klimat. Dojazd na lotnisko zajmuję ok. 10-15 minut. Hotel dysponuje piękną plażą, ale również i basenem. W restauracji zjemy pyszne śniadania oraz obiady i kolacje, a towarzyszyć nam będzie cały czas widok na ocean i to nie tylko z restauracji. Widoki tutaj mieliśmy z każdego zakątka przepiękne. Obsługa również przemiła i pomocna, w ciągu chwili załatwili nam samochód do wynajęcia. Pokoje czyste co dla mnie najważniejsze, a więc kolejne miejsce bez zarzutów.
To były idealne wakacje pod każdym względem, bez żadnych przygód i nieprzyjemności, zdałam sobie z tego sprawę dopiero po powrocie jak bezstresowo i profesjonalnie wszystko było zorganizowane. Nie wydarzyło się nic złego, żadne z nas nie pochorowało się czy coś, przeżyliśmy wspaniałe dwa tygodnie na naszych pierwszych i napewno nie ostatnich egzotycznych wakacjach. SEYSCHELLES - SEYVILLAS!!!